Profesjonalne towarzystwo zrzeszające osoby praktykujące analizę i psychoterapię jungowską ptpa@ptpajung.pl

Wspominamy naszego kolegę śp. Józefa Blachę 

„Pomimo,  że od śmierci naszego Kolegi upłynęło kilka tygodni, to nadal pamięć o nim jest we mnie bardzo żywa i wraca nieustannie  po postacią różnych obrazów z nim związanych. Poznaliśmy się wiele lat temu, razem rozpoczynaliśmy szkolenie jungowskie, a po skończeniu kursu kontynuowaliśmy wspólnie kolejne jego etapy. Doświadczenie wspólnych początków na jungowskiej ścieżce jest czymś, czego nie zapomina się nigdy. Jego odejście jest dla mnie niepowetowaną stratą. Zapamiętam Józefa jako osobę bardzo ciepłą, życzliwą, na którego profesjonalne wsparcie zawsze można było liczyć. Józef miał w sobie ogromną pasję do życia. On wniósł swój wkład do świata na wiele różnych sposobów. Jest przekonany, że będzie Go nam bardzo brakowało.”

– Mirek Giza

„To bardzo trudne by napisać coś, co stwarzałoby wrażenie czyjejś nieobecności. Nie widywaliśmy się codziennie – to stwarza pokusę by trwać w przekonaniu ,że gdzieś tam żyje, pracuje, że kiedyś się spotkamy. Pamiętam przestrzeń, którą stwarzał, życzliwość, którą otaczał, tolerancję i wiarę w ludzi.
Kiedyś prowadziliśmy spotkanie sekcji w Centrum kultury, którego był gospodarzem. Po zajęciach podszedł do mnie i zachwycony powiedział –„ Ola tą grupę trzeba chronić…To prawdziwe środowisko jungowskie, O to mi zawsze chodziło’. Takiego go zapamiętam i przykro mi, że już nie będziemy mieć okazji by wspólnie pracować.
Ostatni raz rozmawiałam z nim telefonicznie we wrześniu. Czekałam na pacjenta i nie miałam zbyt dużo czasu. Gdybym wiedziała, że to nasza ostatnia rozmowa….Czasem rozmawiam z nim w swoich snach.”

– Ola Szczepaniak

„Z Józkiem zaczynaliśmy pierwszy w Polsce kurs analizy jungowskiej. Było to zimą 1999 roku. Pamiętam jak wówczas Jung kojarzył na się nam z nadzieją na spotkanie z czymś niezwykłym, wykraczającym poza znany nam świat. Podczas przerw w zajęciach, sporo rozmawialiśmy o kursie, o psychologii analitycznej, także o życiu, naszych zainteresowaniach, wyborach ścieżek rozwoju. Józek był dobrym rozmówcą. Umiał z dużym spokojem podchodzić do czasami burzliwych momentów, jakie miały miejsce w naszej grupie. Mimo, że bardzo przeżywał takie chwile, starał się ze swoistym dystansem wyjaśniać, to co nas ekscytowało. Był koleżeński, lubił pomagać i dzielić się, tym co w danej chwili miał. Przynosił ze sobą specjalnie sporządzane dietetyczne posiłki, które były smaczne i szybko znikały, gdyż chętnych do ich spróbowania nie brakowało, a jemu w ten sposób pozostawało niewiele. Chętnie też dzielił się swoimi doświadczeniami, jeśli był na to odpowiedni moment. Łagodny w usposobieniu, gawędziarz, bardzo inteligentny, zawsze dawał pierwszeństwo swojemu rozmówcy. Jego skromność i wewnętrzne ciepło mogły być różnie odczytywane, ale dla mnie pozostanie bardzo dobrym człowiekiem i kolegą oraz mądrym, otwartym Jungistą.

„Zwycięstwo nad samym sobą jest daleko lepsze niż zwycięstwo nad innymi. Nawet bóg, anioł, Mara czy Brahma nie zamieni w porażkę zwycięstwa osoby, która jest samoopanowana i zawsze powściągliwa w swych uczynkach.” (Dhammapada)”

– Krystyna Węgłowska-Rzepa

„Umarłych wieczność dotąd trwa, dokąd pamięcią im się płaci.” Wisława Szymborska, „Rehabilitacja”.

Józef Blacha, Analityk Jungowski – wspomnienie pośmiertne. Józka Blachę znałam przez ponad 20 lat. Był osobą znaną w Katowicach. Od lat 90 tych pracował w Górnośląskim Centrum Kultury (obecnie „Katowice Miasto Ogrodów, Instytucja Kultury im. Krystyny Bochenek”), gdzie stworzył i prowadził Ośrodek Edukacji Kulturowej. Józek co roku organizował w Ośrodku wielką ilość szkoleń i warsztatów z zakresu nauki, kultury, psychologii i sztuki. W działalności Ośrodka przejawiało się holistyczne podejście Józka do życia i świata. Józek był siłą napędową i duszą Ośrodka. Przy okazji wszystkich imprez organizowanych przez Ośrodek jak mantra powtarzała się w internecie notka: “Wszelkich informacji udziela Józef Blacha, telefon..”. W taki właśnie sposób, przed dwudziestu kilku laty, poznałam Józka. Zadzwoniłam, aby uzyskać informację o organizowanych warsztatach. Józek odebrał telefon i swoim charakterystycznym, spokojnym głosem cierpliwie wytłumaczył mi na czym polegało to szkolenie. Całe Górnośląskie Centrum Kultury (a jest to potężny gmach z wielopiętrowymi podziemiami) było często przez wiele osób kojarzone z osobą Józka. Oprócz prelegentów reprezentujących różne dziedziny nauki, kultury i sztuki, gościło tam także wielu Analityków Jungowskich, początkowo z zza granicy, a potem z Polski. W gronie kolegów przywykliśmy mówić o tym miejscu „centrum Józka”. Kilkanaście lat temu, jeden z niemieckich Analityków potraktował to kreślenie dosłownie i był szczerze przekonany, iż to Józek jest właścicielem całego tego ogromnego gmachu… Pamiętam jak Józek śmiał się serdecznie z tego absurdalnego pomysłu. Pod koniec lat 90 tych miałam okazję jeszcze lepiej poznać Józka uczestnicząc wspólnie z nim w pierwszym w Polsce szkoleniu analitycznym organizowanym przez International Association for Analytical Psychology. Przeszliśmy razem 4,5 leni kurs terapeutyczny w Warszawie i byliśmy razem na trzech wyjazdowych szkołach letnich w różnych częściach Polski. W lutym 2001 wspólnie z Józkiem oraz kilkunastu innymi uczestnikami kursu założyliśmy Polskie Towarzystwo Psychologii Analitycznej. Józek był nie tylko Członkiem – Założycielem PTPA, ale i jego aktywnym działaczem. W latach 2010 – 2013 był jego Wiceprezesem. Przez kilkanaście lat pełnił trudną i odpowiedzialną funkcję Bibliotekarza PTPA. Opiekował się cennym zbiorem kilkuset książek, które zostały przekazane w darze dla Towarzystwa przez wdowę po znanym brytyjskim Analityku, L. Zinkinie. Początkowo biblioteka PTPA była przechowywana w Warszawie. Kiedy nie było to już dłużej możliwe, Józek zgodził się przyjąć książki pod swój dach, udostępniając im miejsce w swoim gabinecie terapeutycznym. Byłam jedną z trzech osób, które przed kilkunastu laty temu pomagały Józkowi, gdy biblioteka przyjechała do Niego z Warszawy. Wspólnie z Józkiem oraz dwojgiem innych Kolegów, Marią Łokaj i Mirosławem Gizą przez wiele godzin rozpakowywaliśmy kilkaset książek, układali je na półkach i katalogowali. Józek przepracował potem społecznie dla Towarzystwa jako Bibliotekarz blisko 12 lat. Poświęcał swój prywatny czas, aby wysyłać zamówione książki do członków Towarzystwa, prowadził dokumentację dot. wypożyczonych książek, aktualizował katalog. Osoby mieszkające lub pracujące w Katowicach, przychodziły do Centrum Kultury, aby osobiście odebrać od Józka zamówioną książkę. Przychodząc po książki, często odwiedzałam Józka w Jego gabinecie w Centrum, na IV piętrze. Zawsze mile mnie przyjmował, częstował herbatą. Podczas każdej mojej wizyty odbywał się swoisty rytuał wyboru herbaty z kolekcji wielu owocowych i ziołowych herbat, które Józek zawsze miał u siebie. Byłam świadkiem tego, jak Józek sumiennie opiekował się biblioteką PTPA przez kilkanaście lat. Wielką przykrość sprawiło mi więc, gdy jakiś czas temu dowiedziałam się, iż niektórzy młodsi stażem członkowie PTPA nie mieli pojęcia o pracy Józka jako Bibliotekarza Towarzystwa. Być może kolejne Zarządy zbyt mało informowały członków Stowarzyszenia o tej działalności. Być może w pewnym sensie przyczynił się do tego sam Józek, który zawsze był osobą bardzo skromną i nie lubił się chwalić swoimi działaniami. Jego domeną była rzetelna praca wykonywana w ciszy. Sądzę, iż teraz jest pora, aby przypomnieć Jego zasługi. Zaraz po ukończeniu kursu analitycznego moja ścieżka zawodowa zaczęła się jeszcze bardziej splatać z drogą zawodową, która szedł Józek. W pierwszych latach obecnego stulecia, wspólnie z Józkiem oraz Marią Łokaj i Mirkiem Gizą, organizowaliśmy w Katowicach zakwaterowanie dla Analityczki Jungowskiej z Wielkiej Brytanii, Pani Jean Carr, która zdecydowała się prowadzić analizę treningową w naszym mieście. Józek wykazał się wówczas ogromną operatywnością. Dzięki Jego osobistym kontaktom, zdobytym poprzez pracę w Centrum Kultury, możliwe było m.in. wynegocjowanie stałej, korzystnej ceny apartamentu hotelowego dla naszego angielskiego gościa. Zresztą Józek w ogóle słynął ze świetnych zdolności organizacyjnych, pracowitości oraz efektywności. Nie było dla Niego rzeczy niemożliwych. Do legendy przeszła historia, gdy spełnił, wydające się nie do spełnienia, życzenie specjalne jednego z prominentnych prelegentów przybyłego na zaproszenie Ośrodka Edukacji Kulturowej: znalazł dla niego pokój z łóżkiem z baldachimem! Taki właśnie był Józek. Około roku 2004, wspólnie z Józkiem, Marią Łokaj i Mirkiem Gizą utworzyliśmy w Katowicach grupę superwizyjną działającą na zasadzie colleagues’ discussions. Przez kilka lat spotykaliśmy się regularnie, co miesiąc, zawsze w gabinecie psychoterapeutycznym Józka (mieszczącym się w dzielnicy Katowic zwanej, nomen omen, Józefowcem), omawialiśmy trudne przypadki kliniczne z naszych praktyk terapeutycznych i wspólnie się nad nimi zastanawialiśmy. Nazwaliśmy się wtedy „Naszą Czwórką” i nazwa ta funkcjonowała z powodzeniem przez szereg lat. Gospodarz naszych co miesięcznych spotkań, Józek, udostępniał nam stojącą w centralnym punkcie Jego gabinetu, wygodną i piękną, czerwoną kozetkę terapeutyczną. Jeśli tylko udało mi się przyjść wystarczająco wcześnie na spotkanie, sadowiłam się na niej szczęśliwa, ale zwykle po jakimś czasie musiałam ustąpić miejsca komuś innemu, czekającemu z niecierpliwością na swoją kolej na kozetce… Pamiętam z tych spotkań Józka krzątającego się wokół przygotowania dla nas herbaty (oczywiście ogromny wybór herbat!) i czegoś do zjedzenia. Pamiętam spokój, odprężenie i poczucie bezpieczeństwa, jakie czułam, kiedy Józek szykował herbatę, a ja siedziałam sobie wygodnie na czerwonej kozetce pośrodku pokoju. Józek, emanujący spokojem i gościnnością, potrafił stworzyć wokół siebie taką ciepłą, przytulną atmosferę. „Nasza Czwórka” spotykała się później także w innych celach niż colleagues’ discussions. Przychodziliśmy wówczas do gabinetu Józka w Centrum Kultury lub Józek zamawiał dla nas stolik w „Złotym Ośle” (znana katowicka wegetariańska restauracja). Zawsze umiał skupić naszą małą grupę wokół siebie. Józek był niezwykle gościnny, ale był też osobą bardzo prywatną, dyskretną. Jednak pewnego dnia zaprosił nas, czyli członków „Naszej Czwórki” do siebie domu, do swojego urządzonego ze smakiem mieszkania. Ugotował wtedy dla nas kolację z kilku dań, podał m.in. wykwintnie przyrządzoną rybę ze szpinakiem. Było to w jakiś czas po tym, kiedy, jako członkowie „Czwórki”, towarzyszyliśmy Józkowi podczas pogrzebu Jego matki. Nie przypuszczałam wówczas, iż w niespełna dekadę później, na tym samym cmentarzu w Jego rodzinnym Orzeszu, przyjdzie nam pożegnać samego Józka… Ostatnie spotkanie „Naszej Czwórki” w pełnym składzie odbyło się znowu w gabinecie terapeutycznym Józka, na Józefowcu, pod koniec lipca 2015r. Zainicjował je Józek. Być może przeczuwał już wtedy, że nie ma już zbyt wiele czasu i dlatego popędzał nas, aby się spotkać i razem przeprowadzić uporządkowanie pewnej dotyczącej nas czworga sprawy. Jak zawsze obowiązkowy Józek… Piszę ten tekst w miesiąc po odejściu Józka i ciągle trudno mi uwierzyć, iż nie ma Go już wśród nas. Wydaje mi się, że niedługo znowu spotkam Go gdzieś w Katowicach na ulicy, maszerującego energicznym krokiem, ze swoim nieodłącznym plecaczkiem… Albo, że znowu odwiedzę Go w Jego gabinecie w Centrum Kultury, na IV piętrze i Józek, jak zwykle, poczęstuje mnie herbatą pistacjową, będzie komentował bieżące wydarzenia i śmiał się z absurdów naszej rzeczywistości…. Bardzo wiele osób z różnych środowisk znało i ceniło Józka, wiele osób jest wciąż wstrząśniętych wiadomością o Jego przedwczesnym odejściu. Ostatnio koleżanka psychoterapeutka, nie związana ze środowiskiem Jungowskim, napisała do mnie w związku ze śmiercią Józka: „Szkoda. Porządny z Niego facet był”. Miała rację, był uczciwym i porządnym człowiekiem. Poprzez przywołane w tym tekście obrazy z mojej pamięci chciałam ukazać Józka takim, jakim był za życia, aby przypomnieć Go Kolegom, którzy znali Go dobrze oraz przybliżyć Jego wizerunek tym, którzy znali Go mniej. Mam także nadzieję, że w ten sposób zachęcę tych pierwszych aby napisali ich własne wspomnienia o Józku, a tych drugich, aby pamiętali o Nim z szacunkiem. I chociaż pamięć to, jak mówi cytowana na wstępie Poetka, „chwiejna waluta”, starajmy się utrzymać jej kurs na przyzwoitym poziomie. Józek zasługuje na to, by o Nim pamiętać.

 –  Maria Aydemir, członkini indywidualna IAAP, Katowice, 28.01.2017.

„Drogi Józku,

Miałam dużą trudność żeby zabrać się do napisania wspomnienia o Tobie – zwlekałam z tym, odkładałam, przesuwałam. Myślę że to pewnie dlatego że pisząc to muszę naprawdę przyjąć do wiadomości to że umarłeś, naprawdę się z Tobą pożegnać. Trudno mi też teraz pisać to wspomnienie o Tobie bo to uznanie że nie żyjesz , że Cię nie ma, że się już nigdy nie spotkamy we czwórkę( Ty, Maria, Mirek i ja) nie pogadamy, nie pośmiejemy razem, nie będziemy snuć wspólnych planów, nie ponarzekamy na IAAP. Ciągle trudno mi jest myśleć (i pisać ) o Tobie w czasie przeszłym. Zdania które wypowiadałam do kogoś informując go o Twojej śmierci takie jak ’ byłam na pogrzebie Józka’, albo 'Józek umarł’ – to słowa ciągle nie do uwierzenia, ciągle gdzieś obok. Mam Cię przed oczyma żywego, aktywnego, zadziornego, śmiejącego się, czasem prowokującego, ciągle zajętego organizacją czegoś, ciągle w ruchu. Wprowadzałeś dystans ,ironię, ujmowałeś w cudzysłów wiele rzeczy. ’Kiedy to się już wreszcie skończy’- mówiłeś o szkoleniu w IAAP. Był w Tobie pewien duch niezgody i rebelii. Przeszliśmy razem, we czwórkę, kawał drogi. Drogi trudnej, z wieloma przeszkodami ale drogi przynoszącej dobre owoce, pełnej wspólnego, dobrego wysiłku. Dopiero teraz, po czasie , i w obliczu Twojej śmierci, widzę jak ważne było to że szliśmy razem, we czwórkę. O wiele trudniej byłoby iść w pojedynkę. Udało się nam wiele razem dokonać i zbudować, wiele trudności i przeciwności razem przetrwać. Udało się nam wspólnie, lojalnie, wytrwale działać przez wiele lat. ’Nasza czwórka’ – tak mówiliśmy i pisaliśmy o sobie. Zawsze miałam wtedy w wyobraźni czworokąt – solidna figura, solidna cyfra, solidne oparcie. To było jak stały punkt odniesienia. Teraz jednego boku czworokąta nieodwracalnie zabrakło. Bez Ciebie to się skończyło, bo przecież jesteś nie do zastąpienia. Skończył się pewien etap- wspólnego, we czwórkę, działania. Bez Ciebie to czas przeszły- już nie będzie tak samo. Właściwie miałabym ochotę Ci powiedzieć – tak się nie robi Józek, to nie fair, nie zostawia się kolegów nagle w ten sposób, szliśmy razem i teraz co? Zostawiłeś nas. Miałam nadzieję że będziemy jeszcze robić różne rzeczy razem. Zbierać owoce tego, co razem osiągnęliśmy. Pusto bez Ciebie. Dużo miejsc w Katowicach kojarzy mi się z Tobą : gościnne dla nas, dzięki Tobie, Górnośląskie Centrum Kultury- tam się często spotykaliśmy i zapraszaliśmy gości- już zawsze będzie kojarzyć mi się z Tobą. 'Złoty Osioł ’ -tam jedliśmy i rozmawialiśmy. Twój gabinet i biblioteka na Józefowcu- 4 piętro, tam robiliśmy superwizję naszej czwórki .Tak prosto i hojnie nas zapraszałeś, udostępniałeś swoje miejsca. Puste są te miejsca bez Ciebie teraz. Dzięki Twoim kontaktom i pomysłowości sferę planów, pomysłów i idei pomagałeś wcielić w życie. Dałeś fizyczną, realną przestrzeń -to dzięki Tobie pojawił się hotel 'Diament’, miejsce dla nas bardzo ważne ,w którym mieliśmy analizę z Jean Carr. Pojawił się w ważnym momencie kiedy trzeba było zaproponować miejsce na analizę. To była Twoja zasługa że to miejsce się znalazło. Kolego, kompanie, towarzyszu podroży z wielkim żalem Cię żegnam. Tak jak na Twoim pogrzebie tak i teraz – nie myślałam że przyjdzie mi Ciebie żegnać tak ostatecznie. Za wcześnie, za szybko, zbyt nagle…Robię to z wielkim żalem i smutkiem, z uczuciem że jesteś nie do zastąpienia, że bez Ciebie jest inaczej i będzie inaczej. Z Tobą odchodzi duża część naszej wspólnej historii (jak również historii PTPA) – nieodwołalnie i nieodwracalnie. Bez Ciebie jest inaczej. Jeszcze jedna, ostatnia myśl która może jest banałem ale przychodzi w obliczu Twojej śmierci- żeby chronić i dbać o relacje z ludźmi które są dobre , przyjacielskie, życzliwe, długie ( czy to osobiste czy zawodowe) bo nigdy nie wiadomo kiedy się skończą. Zawsze (ale to naprawdę zawsze) kończą się szybciej niż myślimy. A ich utrata jest pustym miejscem, czymś nieodwracalnym.”

– Maria Łokaj